Historia Pruchnika
Słownik Geograficzny Królestwa polskiego i innych Krajów Słowiańskich informuje, że najstarsza wzmianka o Pruchniku pochodzi z 1399 r. Pierwsza informacja o parafii w Pruchniku pochodzi, bowiem z roku 1397, kiedy to w dokumencie datowanym na dzień św. Jana (24 czerwca), a dotyczącym powstania kościoła i parafii w pobliskich Pantalowicach, wśród świadków owego wydarzenia wymieniony jest „Bernardo Plebano de Pruchnik” znany nam już Bernard, proboszcz z Pruchnika. Bernard był zresztą długoletnim duszpasterzem parafii, gdyż jako proboszcz pruchnicki wymieniany jest jeszcze w 1418 r. Na tej podstawie możemy z całą pewnością powiedzieć, że parafia w Pruchniku powstała przed 1397 r. Kiedy jednak powstało miasto?
Historyczne dzieje Pruchnika wiążą się nierozerwalnie z rodziną, której przedstawiciele podpisywali się na dokumentach de Pruchnik, czyli z rodem Pruchnickich herbu Korczak. Protoplastą rodziny był rycerz z Rozborza, określany ujmującym mianem „Słoneczko”. Musiał on należeć do grona znaczniejszych panów na Rusi, skoro w 1356 r. spotykamy go wśród świadków nadania przywileju dla miasta Lwowa przez króla Kazimierza Wielkiego. Jego synem był Kostko zwany Słoneczkowiczem, czyli synem Słoneczka. Nie wiemy niestety, czy rezydował on w Pruchniku, czy tak jak ojciec w Rozborzu, na dokumentach, bowiem określał się jako syn Słoneczka (widać Słoneczko z Rozborza był osobistością bardzo popularną), nie używając ani miana de Rozbórz ani de Pruchnik. Jemu jednak niewątpliwie przypada zasługa fundacji parafii w Pruchniku i prawdopodobnie także z jego inicjatywy odbyła się lokacja miejska Pruchnika.
Skąd o tym wiadomo? Otóż 11 czerwca 1469 r. w Pruchniku szlachetni Jan z Rozborza, Mikołaj Kamieniecki oraz Jan Myaszik odnowili fundację na rzecz kościoła w Pruchniku, dokonaną przez swego przodka Kostka. Tak, więc wiemy, kto był fundatorem parafii w Pruchniku. Kostko występuje w dokumentach w latach 1361 - 1404, a skoro pierwsza informacja o parafii pochodzi z roku 1397, fundacja kościoła i parafii w Pruchniku miała miejsce pomiędzy rokiem 1361 a 1397
Wzrost znaczenia miasta w XV w. to w znacznej mierze wynik znaczenia rodu jego właścicieli. A że średniowieczne dzieje miasta nieustannie splatają się z historią Pruchnickich, wypada poświęcić nieco miejsca najwybitniejszym przedstawicielom rodu. Kostko Słonecznikowic, fundator parafii pruchnickiej i zapewne założyciel miasta po raz ostatni pojawia się w źródłach w roku 1404. Kariera jego syna - Piotra z Pruchnika, świadczy już niezbicie, że Pruchniccy należeli do najbardziej znaczących rodów ziemi przemyskiej.
Wzmiankowany jest w źródłach po raz pierwszy w 1436 roku, kiedy to wraz z braćmi uposażył pruchnicki kościół parafialny. W 1448 r. rozpoczęła się jego kariera urzędnicza - został, bowiem powołany przez króla na urząd stolnika przemyskiego. Już w 1449 r. awansował, obejmując najwyższy w ziemi przemyskiej urząd - kasztelana przemyskiego. Nie urzędy jednak pochłaniały głównie energię Piotra, ale sprawy majątkowe. W rok po hojnej fundacji dla parafii przeprowadził Piotr z braćmi podział odziedziczonego po ojcu majątku - otrzymał w jego rezultacie miasto Pruchnik z zamkiem i przedmieściem, oraz część Tuliczowa. W następnym - 1438 r. nabył wieś Chorzów (od brata), w dziesięć lat później wymieniany jest także jako właściciel Świebodnej i otaczających ją lasów. W 1451 r. do pokaźnego już majątku dodaje pozostałe części Tuliczowa oraz wsie Tuliczówek i Modłówka, otrzymane w spadku po bracie Aleksandrze. Wreszcie dzięki małżeństwu z Warszką, najpewniej z możnego rodu Kmitów otrzymał Piotr (tytułem posagu) Michałów w ziemi chełmińskiej oraz Niedzieliska, Kulików, Bodzanów i Roztopy w ziemi lwowskiej. Piotr z Pruchnika pozostawił wiele śladów w źródłach, często, bowiem się procesował, a zapiski sądowe są najbardziej chyba rozpowszechnionym rodzajem istniejących dokumentów. Upodobanie do stawiania się na wyrokach sądowych nie tylko w ziemi przemyskiej, ale i sanockiej czy lwowskiej sprawiło, że stał się swego rodzaju ekspertem od spraw prawnych, jego opinii często zasięgano w sprawach spornych. Niejednokrotnie podejmował się też roli reprezentanta innych przedstawicieli rycerstwa, mniej biegłych w kwestiach prawnych. Sprawne wywiązywanie się z tej roli nie przeszkadzało mu imać często działań pozaprawnych - zajazdów na sporne posiadłości czy wręcz zwykłych rozbojów na drogach, których ofiarą padała czeladź skłóconych z nim sąsiadów.
Aktywność polityczna i piastowana godność nie stanowiły przeszkody dla zapobiegliwości Mikołaja w kwestii majątku rodzinnego. Jako najstarszy z rodzeństwa sprawował wraz z bratem Aleksandrem kuratelę nad pozostałymi - przyrodnimi braćmi, najmłodsi zresztą, Piotr i Jan Andrzej wcześnie zmarli. Rafał natomiast poszedł śladami najstarszego brata i podjął studia na Akademii Krakowskiej. Duże znaczenie dla rozwoju pokaźnego już latyfundium Pruchnickich miało małżeństwo Aleksandra, zawarte jeszcze za życia ojca - kasztelana przemyskiego i jego staraniem. Wybranką była mianowicie córka rycerza Hleba, która w posagu wniosła dużą wieś Nikłowice, w ziemi lwowskiej. Owocem tego związku było dwóch synów - Jan i Piotr, którzy po śmierci ojca ok. 1468 r. zostali otoczeni przez stryja Mikołaja (biskupa kamienieckiego) gorliwą opieką. Zakupił on nawet dla nich dwie wsie w sąsiedztwie Niklowic, tworząc dla bratanków klucz dóbr zwany nikłowickim. Jan zresztą zaczął pisać się zresztą „z Niklowa” lub „Nikłowicki”. Ożeniony przez stryja z kasztelanką sanocką Anną z możnego rodu Kamienieckich (z zamku Kamieniec - z którego dziś pozostały malownicze ruiny w Odrzykoniu k. Krosna) stał się założycielem nowej gałęzi rodu. Umierając nagle nie pozostawił biskup Mikołaj Pruchnicki testamentu, spadkiem po nim podzielili się po połowie brat Rafał oraz bratankowie - synowie Aleksandra - Jan Nikłowicki i Piotr. Ten ostatni w wyniku tego podziału stał się właścicielem samego miasta, nic, więc dziwnego, że pisał się „z Pruchnika” lub „Pruchnicki”. Warto wspomnieć, że w 1497 r. odznaczył się chlubnie w kampanii wołoskiej Jana Olbrachta, w wyniku jednak poniesionej przez wojska polskie klęski (od której zresztą ukuto powiedzenie „za króla Olbrachta wyginęła szlachta”) dostał się do niewoli. Po powrocie z niej osiadł chyba na stałe w Pruchniku, skoro nie widzimy śladów jego aktywności czy to wojennej, czy dworskiej. Kampania wołoska, w której bił się Piotr przyniosła najazd odwetowy Wołochów, w wyniku, którego tak znacznie ucierpiał sam Pruchnik i cała okolica. Kończąc skrótowe z konieczności przedstawienie dziejów rodziny, która swój ród wywodziła z Pruchnika, wspomnieć trzeba o jednym z najwybitniejszych jej przedstawicieli, choć pochodził on z linii związanej z Pruchnikiem tylko pochodzeniem. Mowa mianowicie o Janie Andrzeju Pruchnickim, prawnuku założyciela Nikłowskiej gałęzi rodu.
W 1437 r., przy okazji podziału spuścizny po Kostku Słonecznikowicu wzmiankowany jest w Pruchniku zamek, najpewniej, więc właśnie on przeniósł swą rezydencję do Pruchnika. Dokument mówi o zamku, ale chodzi zapewne nie o potężną budowlę murowaną, zbudowaną z kamienia, ale raczej o drewniany dwór obronny, otoczony wałami, broniony też być może przez fosę. Ślady umocnień można jeszcze dziś spotkać w podworskim sadzie na zachód od dzisiejszego Pruchnika. W 1460 r. wzmiankowany jest nie tylko zamek w Pruchniku, ale i drugi, w pobliżu miasta („fortalicium Prochnyk et apud Prochnyk”), jeden i drugi zresztą były własnością Piotra z Pruchnika. „Fortalicium apud Pruchnik” identyfikować najpewniej trzeba z zamkiem w Węgierce, który po Piotrze odziedziczył najstarszy z jego synów - Mikołaj, biskup kamieniecki. Przy zamku pruchnickim powstał, już w XV w. folwark. U schyłku XV wieku istniał tez drugi folwark - na Przedmieściu Dolnym, w 1506 r. wzmiankowany jako własność Zofii z Pruchnickich Balowej. O samym meście w XV w. niewiele wiadomo. Wzmiankowane są dwa przedmieścia dolne ( po wschodniej i południowo – wschodniej stronie miasta) i górne (po przeciwnej północno - zachodniej stronie), jedno z nich w 1449 r. określono jako „dobrze obsadzone”, zajmowało obszar 20 łanów. Mieszkańcy przedmieść zajmowali się rolnictwem, swą nazwę przedmieścia, jak słusznie pisze K. Wolski, zawdzięczały położeniu pod miastem, a nie zajęciom ludności. Wiadomo, że w jednym z przedmieść znajdował się młyn, można, więc mówić o istnieniu na przedmieściu rzemiosła. Na Dolnym Przedmieściu istniał też folusz wraz z tkalnią, w 1496 r. w tym samym miejscu wzniesiono nowy. Drugi młyn znajdował się pod samym miastem, w II połowie XV w. odnotowano powstanie dalszych. Budowano je głównie na stawach, powstałych w południowej części miasta, istniały też jednak młyny korzystające z pracy zwierząt. Obok młynarzy spotykamy w Pruchniku i innych rzemieślników. Byli, więc tkacze, korzystający z folusza i tkalni na Dolnym Przedmieściu, szewcy, zajmujący południową mierzeje miasta i posiadający cztery kramy, w których sprzedawali swe wyroby. Działali piekarze, zaopatrujący rynek lokalny oraz browarnicy - jeden browar działał nawet w pobliżu kościoła, wiadomo też, że były dwa inne - w południowej i w zachodniej części miasta. Browary wytwarzały szeroko podówczas rozpowszechnione piwo ze słodów jęczmiennych. Z protestów mieszczan pruchnickich, jakie wnosili przeciw sprzedaży przez okolicznych chłopów wyrobów mięsnych wnosić też trzeba, że działali w mieście i rzeźnicy, o których źródła pisane wspominają dopiero pod datą 1478. Nie brakowało rzecz jasna karczmarzy, obsługujący głównie przyjezdnych. Istotne, bowiem znaczenie dla rozwoju miasta, a zwłaszcza dla prowadzonej w nim wymiany handlowej miało położenie przy trakcie handlowym, który na obszarze Przedmieścia Dolnego przekraczał Mleczkę. Trakt ów wiódł z Przemyśla i dalej z obszarów ruskich na wschodzie ku granicy węgierskiej, przez Dubiecko i Dynów. Trakt ten stracił na znaczeniu dopiero po I rozbiorze Polski w 1772 r. Przechodził on przez położone na południowym stoku wzgórza miasto, od strony południowo - wschodniej i następnie przez rynek wiódł w kierunku Kańczugi. Przy szlaku znajdowały się najpewniej gospody czy zajazdy, w których znajdowali strawę i nocleg przejeżdżający przez miasteczko.
Ze względu na wielkość, nie został też Pruchnik otoczony murami miejskimi. Broniły go natomiast drewniane palisady, umocnione zapewne konstrukcją ziemną w postaci wałów. Komunikację umożliwiało kilka bram, o których wspominają źródła. W momencie ciężkiej próby, jaką okazał się w 1498 r. najazd wołoski hospodara Stefana Wielkiego, umocnienia miejskie jednak zawiodły. Najeźdźcy wdarli się do miasta i po jego spustoszeniu podpalili. Zniszczeniu w powstałym pożarze uległa nie tylko drewniana zabudowa miejska, ale i murowany kościół. Tak jednak miasto, jak i świątynia szybko zostały odbudowane, co zdecydowanie korzystnie świadczy o zamożności ówczesnych mieszczan pruchnickich, jak i mocnych podstawach gospodarczego rozwoju miasta. Wszak w wyniku najazdu ucierpieć musiało i mienie Pruchniczan.
W klasyfikacji miast przeprowadzonej na sejmie w 1520 r. podzielono polskie miasta na 4 grupy pod względem znaczenia. Pruchnik znalazł się w grupie trzeciej, wraz z większością miast ziemi przemyskiej, trzeba jednak zaznaczyć, iż żadne z miast ani ziemi przemyskiej ani sanockiej nie zostało zaliczane do grona miast największych (grupy I). Na XVI w. zapewne przypada wykształcenie się w Pruchniku organizacji cechowej. Wiadomo, że istniały mianowicie, co najmniej dwa cechy - szewski i krawiecki. Z tego pierwszego rzemiosła słynął Pruchnik najbardziej, działało w nim zresztą ponoć ok. 100 warsztatów szewskich. Siłą rzeczy wysoko stało też rzemiosło pokrewne, a mianowicie garbarstwo. Wsławiony w kampanii przeciw Wołochom Piotr Pruchnicki przekazał klucz dóbr związanych z Pruchnikiem swemu synowi, także Piotrowi. Z ręką córki tego ostatniego - Anny dobra te przeszły w latach 60-tych XVI w. na rzecz innej możnej rodziny - Pieniążków herbu Odrowąż. Ostatnim, poniekąd symbolicznym aktem związanym z Pruchnickimi, było umieszczenie w 1565 r. przy zakrystii tablicy marmurowej ku czci Marcina Pruchnickiego, bohatera spod Orszy. Nowy właściciel Pruchnika - Jan Odrowąż Pieniążek, starosta sądecki, był synem sędziego ziemskiego krakowskiego i posła na sejmy, także Jana. Nie przejął jednak po ojcu, fundatorze kościoła w gnieździe rodowym -Krużlowej, gorliwości w religii katolickiej. Co więcej, okazał się sympatykiem nowości religijnych, a konkretnie ariańskiej wersji kalwinizmu. W krzewieniu nowej religii okazał się natomiast bardzo gorliwy - w 1570 r. odebrał katolikom kościół w Pruchniku, zamieniając go na zbór kalwiński. Katolicy zdołali odzyskać świątynię dopiero w 1607 r. Mówiąc o kwestiach religijnych wspomnieć trzeba, że z biegiem czasu w Pruchniku rósł odsetek ludności ruskiej, wyznającej początkowo prawosławie, a później (po unii brzeskiej) katolicyzm w obrządku greckim. Dnia 8 kwietnia 1611 r. greko - katolicy otrzymali z rak Jana Świętosławskiego, referendarza koronnego oraz Piotra Broniewskiego, pozwolenie na wzniesienie cerkwi na zakupionym przez siebie gruncie. Cerkiew miał obsługiwać pop, utrzymywany przez ludność ruską z własnych środków. Wzrost liczby Rusinów nie oznaczał jednak ich przewagi procentowej, ludność wyznania grecko - katolickiego nie przekroczyła, bowiem nigdy w dziejach miasta progu 20%, przynajmniej w świetle posiadanych w tym zakresie źródeł. Odbudowany po najeździe wołoskim Pruchnik nie był wolny od stałego zagrożenia najazdami tatarskimi. Dobrze prosperujące miasto było w stanie własnymi siłami odeprzeć najazd tatarski w 1523 r., jednakże już w roku następnym na ziemię przemyską spadł kolejny, rekordowy pod względem liczby najeźdźców i rozmiarów zniszczeń. Wyludnił on całą okolicę, zapewne i Pruchnik został spalony, a wielu jego mieszkańców uprowadzono do niewoli. I tym razem jednak korzystające z gospodarczej prosperity miasto zdołało się odbudować.
Wiek XVII przyniósł jednak tak wiele wojen i klęsk żywiołowych, iż dla zdecydowanej większośći miast jego połowa stała się kresem rozwoju i początkiem wiekowego okresu głębokiego regresu. Nie inaczej było z Pruchnikiem. W 1624 na miasto spadł kolejny najazd tatarski - najeźdźcy splądrowali i spalili miasto. Nie był to zapewne jedyny najazd tatarski w tym czasie, bowiem w latach 1619 - 1629 ziemia przemyska była 7-krotnie najeżdżana przez Tatarów. Nim udało się mieszczanom pruchnickim przystąpić na dobre do odbudowy na miasto spadło kolejne nieszczęście - pożar, który strawił miasto w 1636 r., nie oszczędzając i kościoła. Kościół został odbudowany dzięki energii ówczesnego proboszcza - księdza Jana Lipowicza jeszcze w tym samym roku. Dach świątyni pokryto blachą, a jej wnętrze otrzymało nową oprawę. Przy okazji prac renowacyjnych powstała nowa dzwonnica, która otrzymała dwa dzwony fundacji księdza Lipowicza. Kolejne lata przynoszą nowe nieszczęścia, o skali i częstotliwości dotąd nieznanej. W 1655 r. na Rzeczpospolitą spada najazd szwedzki, niezwykle niszczący zwłaszcza dla ośrodków miejskich. Nie wiadomo niestety, jakie straty poniósł Pruchnik w wyniku potopu szwedzkiego. Nie były one raczej małe, skoro w 1655 r. sąsiednia Kańczuga została przez Szwedów obarczona wysoką kontrybucją, zaś Radymno w marcu 1656 r. Szwedzi doszczętnie złupili, nie gardząc odzieżą i zwierzętami gospodarskimi. Przy okazji spalili w Radymnie 7 domów w mieście i 15 na przedmieściu. Nie oszczędzili Szwedzi także Przeworska i Jarosławia. Zniszczenia uczynione przez Szwedów w ziemi przemyskiej były jednak niewielki w porównaniu do spustoszenia, jakie pozostawił po sobie najazd ich sojusznika - księcia siedmiogrodzkiego Jerzego Rakoczego i jego sprzymierzeńców - Kozaków i Tatarów w 1657 r. Żołnierze Rakoczego zniszczyli doszczętnie obszerne połacie ziemi przemyskiej, mordując i uprowadzając ludzi, rabując, paląc miasta i wsie. Najeźdźcy nie oszczędzili i Pruchnika - dotarł tu oddział dowodzony przez Ferensa Istwana grasujący w okolicy Sanoka i Brzozowa, obracając miasto w perzynę. Nie znamy dokładnych rozmiarów tych zniszczeń, ale warto wspomnieć, że w niedalekim i ludnym Jarosławiu po odejściu ludzi Rakoczego ocalało jedynie 20 domów, a w Birczy zaledwie 7. Wiadomo za to, że Węgrzy spustoszyli 2 łany na pruchnickich przedmieściach. Z pewnością znacznie ucierpiały także znajdujące się tam młyny. Ledwie mieszkańcy Pruchnika zdołali nieco poprawić swe zrujnowane siedziby, na miasteczko spadł nowy najazd - tatarski w 1672 r. I znów nie mamy informacji o zniszczeniach w samym Pruchniku, ale w nieodległym Radymnie po przejściu Tatarów jedynie 20 właścicieli domów było w stanie płacić należny podatek, a tylko 3 rzemieślników uprawiać swe rzemiosło. Spalone zostały tez m. in. Kańczuga, Babice i Dubiecko. W rezultacie owych kataklizmów znacznie spadła liczba mieszkańców Pruchnika. Szacuje się, że w 1717 r. ilość zamieszkujących miasto osób nie przekraczało 40% stanu z 1649 r. W upadku znalazło się pruchnickie rzemiosło, tak skutkiem zniszczeń, jak i utraty dotychczasowych rynków zbytu za sprawą zmniejszenia liczby ludności i jej zubożenia. Ze spisów podatkowych wynika, że liczba rzemieślników w Pruchniku spadła o ponad 40% w porównaniu ze stanem z I poł. XVII w. Działał na przykład tylko jeden rzeźnik, podczas gdy jeszcze w średniowieczu na rynku pruchnickim działały cztery jatki rzeźnicze. Ostał się tez zaledwie jeden kuśnierz, jeden rzemieślnik reprezentował też rzemiosło kołodziejskie. O dalekiej od normalności sytuacji miasta dobitnie świadczy też zupełny brak kowali. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji przestała działać świetna niegdyś pruchnicka szkoła - jej zamknięcie spowodowane było najpewniej ubóstwem mieszczan, a co za tym idzie utrzymującej ją parafii. Jedyne pozytywne wydarzenie z tego okresu przypada na rok 1684, w którym miała miejsce konsekracja kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja przez biskupa przemyskiego i zarazem prepozyta pruchnickiego Jan Dębskiego. Zapewne kościół wymagał ponownej konsekracji na skutek doznanych w latach poprzednich zniszczeń - w czasie najazdu Rakoczego lub tatarskiego w 1672 r. Od lat 30-tych XVIII w. następuje też powoli poprawa sytuacji gospodarczej miasta, głównie za sprawą odrodzenia rzemiosła. Wyrazem tego jest fakt, że do notowanych poprzednio w źródłach dwóch cechów pruchnickich doszły dwa nowe. Szczególny rozwój odnotowało rzemiosło kuśnierskie, które było reprezentowane przez kilkunastu majstrów. Poprawiła się też sytuacja w zakresie produkcji żywności, tak w Pruchniku, jak i w okolicznych miejscowościach. Z rolnictwa utrzymywało się zresztą 77% mieszkańców miasta. Szczególnie znany był Pruchnik w XVIII w. z wyrobu masła, które trafiało m. in. do Warszawy i na Pomorze. Pozostał natomiast Pruchnik aż do rozbiorów ośrodkiem administracyjnym dla sąsiadującego z miastem zespołu dóbr ziemskich, stworzonego jeszcze przez Pruchnickich, na których gospodarzyły później i inne rodziny, jak choćby Pieniążkowie czy później Gorayscy. Trzeba też wspomnieć o utworzeniu w Pruchniku dekanatu, decyzją biskupa przemyskiego W. Sierakowskiego z dnia 24 marca 1751 r. Ustanowienie w Pruchniku siedziby nowego dekanatu, w skład, którego weszło kilkanaście okolicznych parafii, niewątpliwie miało dla miasteczka znaczenie prestiżowe, acz nie tylko, mogło, bowiem także wpłynąć na ożywienie gospodarcze - z prostej przyczyny odwiedzania miasta przez większą ilość osób.
Niemal od razu przyniosło ono zmiany w zakresie administracji. Na podstawie patentu cesarza Józefa II z 1782 r. Pruchnik i okoliczne miejscowości, należące w epoce przedrozbiorowej do ziemi przemyskiej województwa ruskiego, znalazły się w cyrkule przemyskim. Urząd cyrkularny wyposażono w szerokie kompetencje, powołano w 1782 r. Jako język urzędowy, tak we władzach miejskich jak i cyrkularnych obowiązywał język niemiecki, urzędy obsadzano zaś Niemcami bądź zgermanizowanymi Czechami. Rychło niemiecki stał się też językiem wykładowym w szkołach, gdzie też zaprowadzono nowe porządki. W miejsce działającej od XV wieku szkoły parafialnej, która zaprzestała działalności na skutek ogromnego zubożenia mieszkańców zapewne na pocz. XVIII w., utworzyli Austriacy szkolna placówkę rządową, z niemieckim językiem wykładowym. Prowadził ją nauczyciel urzędowy - mianowany przez austriackie władze oświatowe. Szkoła, mimo iż administrowana przez władze zaborcze, utrzymywana była ze środków gminy miejskiej. Zgodnie z duchem polityki tzw. józefinizmu władze zaborcze rozpoczęły też szereg ingerencji w sprawy kościelne. Najbardziej znaczącą dla Pruchnika zmianą, jaką Austriacy wymusili na władzach kościelnych, była kasata dekanatu w Pruchniku w 1785 r. Parafia pruchnicka została włączona do dekanatu przemyskiego. Zmiana ta okazała się jednak epizodyczna i w 1787 r. przywrócono dekanat pruchnicki. W jego skład wchodziły parafie: Chłopice, Kaszyce, Kosienice, Łowce, Pruchnik, Rokietnica, Rudołowice, Tuligłowy oraz Zarzecze. Wspomnijmy jeszcze, że w 1782 odnotowano zniszczenie przez pożar kaplicy św. Krzyża na Przedmieściu, zapewne pełniącej funkcje filialne w stosunku do kościoła parafialnego. Rządy austriackie przyniosły ze sobą nieznaną do tej pory mieszkańcom Rzeczpospolitej biurokrację, starając się wszelkie przejawy życia poddać kontroli władz. W 1784 r. przeprowadzono klasyfikację osad z podziałem na miasta, miasteczka, przedmieścia i wsie - Pruchnik został uznany za miasteczko. Miasta, także prywatne, nie utraciły dotychczasowego samorządu. Utraciły natomiast miasto własne sądownictwo - wyroki w imieniu dominium ferował sędzia, ale powoływany przez urząd cyrkularny. Nic nie wiadomo, aby właściciele dóbr pruchnickich z okresu zaborów Mokrscy, Dzieduszyccy czy później Szembekowie wykonywali narzucone im przez zaborcę obowiązki w sposób powodujący istotne konflikty z mieszkańcami miasta. Pierwsze reformy prowadzące do gruntownej przebudowy państwa austriackiego rozpoczęły się właśnie w 1848 r. i dotyczyły m. in. samorządu miejskiego. Wprowadzono klasyfikację miast na trzy kategorie w zależności od wielkości. Pruchnik zaliczono do miast małych i w związku z tym ustalono, że jej władze w większej części będą nominowane przez urząd obwodowy a niewybierane przez mieszkańców. Elekcyjny charakter urzędy uzyskały dopiero po 1866 r., w okresie uzyskiwania przez Galicję autonomii. Władze miejskie zarządzały odtąd majątkiem miejskim, kasami pożyczkowo - oszczędnościowymi, sprawowały nadzór nad domem starców, mianowały wreszcie personel sanitarny (w osobach lekarza i akuszerki), policjantów i stróżów nocnych.
W 1848 r. zniesiono sądownictwo dominikalne dziedziców, uwalniając wieś, jak i prywatne miasta, w tym Pruchnik spod ścisłej zależności od właściciela. Równocześnie zniesiono pańszczyznę i przyznano chłopom pełną wolność osobistą.
Zabory spowodowały też niekorzystne zmiany gospodarcze - głównie za sprawą zmiany granic politycznych, które z kolei pociągnęły za sobą zmiany przebiegu szlaków handlowych. Stracił na znaczeniu m. in. szlak przechodzący przez Pruchnik, na którym budowali swą zamożność pruchniccy kupcy. Odtąd już nigdy nie dane było osadzie powrócić do dawnego znaczenia, choć nie przestała pełnić ważnej roli w wymianie handlowej o charakterze lokalnym. Podobna sytuacja panowała w wielu innych miastach ziemi przemyskiej, zaczęła się jednak zmieniać na początku okresu autonomii, a to głównie za sprawą budowy linii kolejowej. Ogromna większość z nich wykorzystała atut, jakim stało się położenie przy tak ważnym szlaku komunikacyjnym. Pruchnik niestety, nie stał się punktem położonym przy linii kolejowej, która przebiegła znacznie na północ od miasteczka i nie otrzymał owego bodźca rozwoju. Pozostawały, więc tradycyjne źródła utrzymania. Niemało mieszkańców miasta utrzymywało się z rolnictwa, nieco mniej z rzemiosła, zdecydowana większość łączyła jedno i drugie, posiadała, bowiem za mało ziemi i zbyt mały rynek zbytu na swe wyroby, aby wyspecjalizować się w jednym zajęciu. Zresztą nawet właściciele dobrze prosperujących warsztatów rzemieślniczych posiadali działki ziemi. Z rzemieślników najwięcej było garncarzy, pracujących na potrzeby rynku ściśle lokalnego. Z wyrobów Pruchniczan dużą popularnością wśród mieszkańców okolicy cieszyły się przede wszystkim wyroby rzemiosł spożywczych - kiełbasy i tzw. kukiełki, czyli długie chleby pieczone z mąki pszenicznej. Wymiana handlowa skupiała się na cotygodniowych targach, odbywających się w każdy czwartek. O wiele więcej gości przybywało do Pruchnika na doroczne jarmarki, które odbywały się 21 stycznia i 26 lipca.
W latach 80-tych XIX wieku miasteczko liczyło 205 domów, przeważnie drewnianych, z charakterystycznymi podcieniami - takich, jakich wiele jeszcze dziś możemy w Pruchniku oglądać. Zabudowa ograniczała się do rynku i kilku przylegających do niego ulic. Z ważniejszych wydarzeń tego okresu wspomnieć trzeba o epidemiach, które z nieznaną dotąd siłą gnębiły mieszkańców. Szczególnie wiele ofiar pochłonęły epidemie tyfusu, które miały miejsce w latach 1831, 1848 i 1873. W późniejszym okresie za sprawą istotnego wzrostu i ilości działań profilaktycznych i dostępności do opieki lekarskiej, epidemie stały się o wiele mniej groźne.
W latach I wojny światowej położenie w rejonie twierdzy Przemyśl spowodowało, iż nie ominęły Pruchnika zmagania austriacko - rosyjskie w 1914 i 1915 r. Niewiele wiadomo o rozmiarach zniszczeń, nie były one jednak duże - wszak dziś podziwiać możemy unikatową, XIX-wieczną zabudowę rynku i sąsiednich ulic. Trudna sytuacja wojenna i braki surowców w armii spowodowały natomiast podjęcie przez Austriaków akcji rekwizycji dzwonów kościelnych w 1916 r. Skonfiskowano wówczas m. in. jeden dzwon z kościoła w Pruchniku, oszczędzając jednak dwa o wartości zabytkowej. Rekwizycje miały też miejsce w wielu wsiach, gdzie żołnierze znajdowali potrzebną żywność.
Stan wiedzy o przeszłości Pruchnika nie pozwala na dzień dzisiejszy na pokuszenie się o charakterystykę miasteczka w okresie międzywojennym. Trudno wątpić, że rozpoczynał się on wśród powszechnej radości z odrodzenia niepodległej ojczyzny. Najważniejszym, choć negatywnym wydarzeniem tego okresu była utrata przez Pruchnik praw miejskich.. Stało się to w wyniku przeprowadzonej w 1934 r. reformy administracyjnej. Niewielką rekompensatą stało się ustanowienie tu siedziby zbiorowej gminy wiejskiej.
Wojna obronna we wrześniu 1939 r. nie ominęła Pruchnika. Znalazł on się w rejonie działań Armii „Małopolska” wycofującej się z linii Dunajca na linię Sanu. Już od 7 września odnotowano niemieckie naloty bombowe w okolicy miasteczka, następnego dnia Pruchnik znalazł się w sąsiedztwie bezpośrednich zmagań wojennych. W pobliskim Bachórzu stacjonowało, bowiem w tym dniu dowództwo wchodzącej w skład Armii „Karpaty” grupy Operacyjnej „Południe”. 9 września w ślad za wycofującą się na wschód GO „Południe” w rejonie Pruchnika pojawili się Niemcy z 4 Dywizji Lekkiej, którzy wieczorem tego dnia sforsowali San pod Radymnem, zajmując uprzednio Pruchnik. Mimo, iż w rejonie Barycza, Bachórza i Babic znajdowały się jeszcze wycofujące się stopniowo na wschód oddziały polskie, pozostał już Pruchnik w ręku Niemców. W pierwszych dniach okupacji władzę sprawował Wehrmacht, od 12 października natomiast gmina Pruchnik stała się częścią Generalnego Gubernatorstwa z siedzibą w Krakowie. Niemcy zaprowadzili własną administrację, wiele niższych funkcji powierzając ukraińskim nacjonalistom, których wyraźnie faworyzowali w stosunku do ludności polskiej. Nie miejsce tu, aby wnikać głębiej w tę problematykę, która czeka dopiero na gruntowniejsze badania, zresztą jak cały okres wojny w rejonie Pruchnika. Na historyczne opracowanie czeka też miejscowy ruch oporu i ofiary zbrodniczej polityki okupantów. A świadczą o niej zbiorowe mogiły ofiar hitlerowskiego terroru. Rozpoczął się on od osób narodowości żydowskiej, które masowo rozstrzeliwano na polach przy wyjeździe z miasta w stronę Kańczugi. Znajduje się tu obelisk upamiętniający 67 Żydów, rozstrzelanych w latach 1942 - 43. Mogiły rozstrzelanych w Świebodnej rolników znajdują się natomiast na cmentarzu w Jodłówce. Mogiły przypominają też o istnieniu ruchu oporu. Na cmentarzu parafialnym w Pruchniku znajduje się zbiorowa mogiła żołnierzy AK, poległych w walce z Niemcami w lipcu 1944 r. w czasie akcji „Burza”. Trzech poległych wówczas członków AK spoczywa też na cmentarzu w Jodłówce.